Forum TELEEXPRESS Strona Główna
Zaloguj

O Beacie w prasie
Idź do strony 1, 2, 3  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum TELEEXPRESS Strona Główna -> Beata Chmielowska-Olech
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Arek
Administrator



Dołączył: 13 Sie 2005
Posty: 259
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 12:41, 27 Gru 2005    Temat postu: O Beacie w prasie



Dziś oto pojawiła się w prasie plotka o ciąży Beaty Chmielowskiej. Jeśli to prawda to gratuluję z całego serca i mam nadzieję, że urodzi się zdrowy dzidziuś. Smile


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Artur
Moderator



Dołączył: 13 Lis 2005
Posty: 93
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 18:14, 28 Gru 2005    Temat postu:

Jeśli rzeczywiście to prawda...to dołączam się do życzeń Admina Very Happy...dzidźuś będzie pewnie tak śliczny jak Beatka Smile
PS.A tak swoją drogą...jeśli wolno zapytać..z jakiej prasy ta wiadomość??


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Arek
Administrator



Dołączył: 13 Sie 2005
Posty: 259
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 18:20, 28 Gru 2005    Temat postu:

To jest raczej mało wiarygodne źródło bo "Twoje Imperium", ale z czasem się przekonamy czy to prawda czy też nie. Wink

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Arek
Administrator



Dołączył: 13 Sie 2005
Posty: 259
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 14:40, 05 Sty 2006    Temat postu:

[link widoczny dla zalogowanych]

Tym razem "Życie na Gorąco". Smile


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Arek
Administrator



Dołączył: 13 Sie 2005
Posty: 259
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 2:02, 11 Sty 2006    Temat postu:

Cytat:
Również dziennikarka Beata Chmielowska-Olech (30 l.) szykuje dla męża prezent z okazji okrągłej rocznicy ślubu. W pięć lat po zawarciu małżeństwa ich rodzina powiększy się. Małżonkowie są bardzo szczęśliwi, gdyż od dawna starali się o potomstwo.


A to z dzisiejszego "Super Expressu". Smile


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Arek
Administrator



Dołączył: 13 Sie 2005
Posty: 259
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 2:30, 15 Sty 2006    Temat postu:

Cytat:
BEATA CHMIELOWSKA-OLECH, prezenterka „Teleexpressu”: „Gdy rozpoczęłam pracę w Teleexpressie, byłam jeszcze studentką. Sformułowanie „praca” w moim przypadku było wtedy nadużyciem. Na początku tylko się przyglądałam, biegałam z kasetami i chłonęłam wiedzę. Pierwszy materiał zrobiłam pod okiem starszego stażem kolegi i do dziś pamiętam, że była to informacja o powrocie do Łazienek Królewskich portretu króla Stasia. Bardzo byłam wtedy przejęta, dumna i szczęśliwa. Później już sama przygotowywałam kolejne tematy, zdobywałam nowe doświadczenia. To była naturalna kolej rzeczy. Zresztą w moim przekonaniu taka droga jest jedyną słuszną w zawodzie dziennikarza, bo gdy przyszło kolejne wyzwanie i miałam poprowadzić Teleexpress – to mimo oczywistego stresu – czułam się pewniej. Wiedziałam, że jestem reporterką na wizji, a nie tylko papużką, powtarzającą zdania z promptera.”


„Express Ilustrowany”


Cytat:
Beata Chmielowska-Olech i jej pupil Ruffi na spacerach zwracają na siebie uwagę. Nic dziwnego, stanowią kontrastową parę. Znana z telewizyjnego „Teleexpressu” dziennikarka, drobna, delikatna blondynka i groźnie wyglądający rottweiler


Ruffi jest jeszcze młodzieniaszkiem, w kwietniu skończył rok, ale osiągnął już wzrost dorosłego rottweilera i wagę 40 kilogramów. Swoją siłę i pozycję poznaje w parkowym, psim towarzystwie.
– Wzbudza powszechne wrażenie i to mu się bardzo podoba. Mimo, że pełen werwy, jest bardziej skory do zabawy z zaprzyjaźnionymi psami niż do straszenia kogokolwiek – zauważa pani Beata.


"Mój pies" z lipca 2003


Cytat:
Ostra kłótnia, telefony w środku nocy, dwa pierścionki i dwa przyjęcia zaręczynowe. I ślub w pięknym zamku. To krótka historia ich miłości. Gwiazda Teleexpressu i jej mąż, poważny bankowiec, nam po raz pierwszy opowiadają o swoim związku.

Młoda, śliczna gwiazda Teleexpressu (na jej stronie internetowej 100 procent pozytywnych komentarzy od widzów, co jest rzadkości). I on, mężczyzna jej życia, który o mały włos nie został oficerem w armii amerykańskiej. Wolał jednak przyjechać do Polski (przyjaciele zachwalali urodę Polek) i zarabiać duże pieniądze. Nic nie brakuje im do szczęścia. Mają nowe 120-metrowe mieszkanie, niezły samochód kombi (żeby w dalekie podróże zabierać psa). Pozornie żyją jak Kasia i Tomek. Rytmem typowym dla 30-latków w wielkim mieście. Dużo pracują, sporo wydają, chodzą na modne przyjęcia, ćwiczą jogę, podróżują. Czasami zupełnie się nie wyróżniają. A jednak są nieprzeciętni. Bo czy to normalne dostawać dwa pierścionki zaręczynowe, w tym jeden z Piątej Alei w Nowym Jorku (to rodzinna tradycja - zakupy u zaprzyjaźnionego nowojorskiego jubilera). Albo mieć w domu minizoo, bo Damian marzy o aligatorze. A między szalonymi pomysłami pojawia się kawałek codzienności. Zwykły spacer albo wylegiwanie na nowej kanapie jest równie ekscytujące, jak daleka wycieczka. Bo ich miłość nie potrzebuje egzotycznej scenerii. Uczucia to coś, co obydwoje pielęgnują najbardziej. Czasem nawet za mocno. Teraz dotarli do miejsca, gdzie życie pełne atrakcji blednie wobec naturalnej tęsknoty kochających się ludzi. Marzą o dzieciach. Jeszcze trochę się boją, ale już deklarują pełną gotowość.

GALA: Wygodne jest życie dinksów (dinks z ang. podwójne dochody, zero dzieci). Kariera, popularność, podróże, dobry samochód, tylko nie starcza czasu na dzieci?

BEATA: Przeciwnie! Jesteśmy tuż-tuż od rozpoczęcia starań. Lekarz powiedział mi, że na następną wizytą mam już się zgłosić w ciąży. Jesteśmy bardzo na tak. Jednak kiedy przychodzi do podjęcia naprawdę ostatecznej decyzji, mówimy: może nie dzisiaj. Boimy się zmiany. Chcemy się nacieszyć sobą, tym, że jesteśmy razem, że mamy wreszcie duże mieszkanie, że możemy być tylko we dwoje. Wciąż jesteśmy sobą nienasyceni.

GALA: Pies Ruffi to trening przed byciem rodzicami?

BEATA: Po prostu chcieliśmy psa. Tyle że miał być najwyżej gabarytów spaniela. Którejś nocy Damian wrócił z podróży i obudził mnie. Na podłodze siedziała mała czarna kuleczka, która natychmiast się zsiusiała. Teraz ten potwór waży 40 kilo. Mój mąż strasznie kocha zwierzęta. Gdyby nie to, że stanowczo zabraniam, miałabym w domu cały zwierzyniec.

DAMIAN: Zrozum, ja wychowywałem się wśród zwierząt. Na Long Island w domu

miałem minizoo. Strusie, małpy, ptaki.

BEATA: Do domu prawie przywlokłeś aligatora. Skończyło się na hodowli mięsożernych afrykańskich rybek z wielkimi zębami. Jak tylko przeprowadzimy się do domu z ogrodem, będę miała wszystko: kozy, kury. Ale muszę przyznać że Damian będzie cudownym ojcem. A nawet matką. Ruffi przez tydzień strasznie płakał, bo był za wcześnie zabrany od mamy. Damian nie spał w nocy. Karmił, przytulał, przemawiał, omalże go przewijał. Chodził nieprzytomny do pracy. A ja zamknęłam się w pokoju, nakryłam głowę poduszką.

GALA: Odpowiedzialności nauczyłeś się w szkole wojskowej w Stanach?

DAMIAN: Na pewno. Marzyłem, żeby pracować w FBI. Więc gdy miałem 17 lat, mama wysłała mnie do szkoły wojskowej Militar Academy w Nowym Jorku, przygotowującej do studiów na West Point. Dostałem ostrą lekcję życia. Tam również istnieje zjawisko fali, choć nie tak brutalne jak tu. Poznałem armię i uznałem, że chcę wracać do Polski. Wybrałem finanse i bankowość. Tak jak kiedyś Beata zrezygnowała z kariery aktorskiej, ja porzuciłem wojskowe plany. W Polsce miałem duże możliwości zrobienia kariery. Cieszę się, że nie zostałem w Stanach. Przecież tu znalazłem tą, której szukałem, która tak skutecznie namieszała mi w życiu, robiąc solidny bałagan.

GALA: Czy w wojsku nauczyłeś się także być despotą?

DAMIAN: Nie muszę być despotą wobec Beaty. My się doskonale dogadujemy.

GALA: Bywa trudno?

BEATA: Miłość przychodzi nagle i potrafi wywrócić wszystko do góry nogami. Oboje mamy temperament, jesteśmy uparci i zaborczy, więc nasza miłość jest tak intensywna, że aż boli. Oboje jesteśmy bardzo samodzielni i choć o tym wiemy, czasem wolimy wierzyć, że bez siebie bylibyśmy bezsilni. Damian dzwoni do mnie kilka razy, przypominając, co mam załatwić. Na przykład pojechać do urzędu. Powie mi, jak tam dojechać, gdzie skrócić. Co zrobić, jak już wejdę, na którym piętrze jest urzędnik i co mam mu powiedzieć. Doskonale wie, że podczas tych instrukcji ja trzymam słuchawkę z dala od ucha. Czasem się kłócimy przez te zbyt szczegółowe uwagi, z drugiej strony kochamy tę wzajemną nadopiekuńczość i nadgorliwość.

DAMIAN: Problem polega na tym, że Beata była całe życie Zosią samosią i ja też. Wcześnie zacząłem żyć na własny rachunek. Podróżowałem między Polską i Ameryką. Szybko musiałem dorosnąć.

GALA: Tak trudno było ci przekonać Beatę do ślubu, że kupiłeś aż dwa pierścionki zaręczynowe?

DAMIAN: Po prostu dwa razy świętowaliśmy nasze zaręczyny. W Polsce były oświadczyny u rodziców Beaty. Sam wybrałem pierścionek, choć wiedziałem, że będzie jeszcze jeden. Moja rodzina tradycyjnie zamawia biżuterię u zaprzyjaźnionego jubilera na Piątej Alei w Nowym Jorku. Więc w Stanach dostała kolejny pierścionek. Coś specjalnego. Nie była przygotowana na drugie oświadczyny.

BEATA: O mało się nie udławiłam, bo znalazłam go na dnie kryształowego kieliszka z szampanem.

GALA: Ślub odbył się w Polsce, w Domu Polonii w Pułtusku. Wasza znajomość nie była przypadkowa. Słyszałam, że zostaliście regularnie wyswatani podczas pewnej imprezy.

BEATA: To nie była pułapka matrymonialna. Poznaliśmy się u przyjaciół. I od razu ostro się pokłóciliśmy. O strajki pielęgniarek. Nie podobało mi się kapitalistyczne podejście Damiana do sprawy. Ja studiowałam politykę społeczną, mam wizję naprawiania świata poprzez pomaganie ludziom, rozumienie ich problemów. On twierdził, że nie tędy droga, że przerywanie pracy godzi w pacjentów. Myślałam, że więcej się nie zobaczymy.

DAMIAN: Porządna kłótnia zadziałała jak afrodyzjak. Zacząłem dzwonić następnego dnia. Szybko się uzależniłem od tych telefonów. Dzwoniłem często, nawet o 3 nad ranem po powrocie z zagranicznej podróży. Beata nie zawsze była zachwycona. Ale ja musiałem ją usłyszeć, umówić się szybko na spotkanie.

BEATA: Na kolejnych randkach spierało nam się coraz lepiej. Takie dysputy społeczno-polityczne prowadzimy zresztą do dziś, co kończy się trzaskaniem drzwiami. Kłócimy się po to, żeby się godzić. Bo najprzyjemniejsze są pojednania.

GALA: Trudno cię było zdobyć?

BEATA: Chyba nie. Damian mi się podobał, mimo niefortunnego początku.

DAMIAN: Zakochałem się od pierwszego wejrzenia i byłem wtedy dość zdeterminowany.

GALA: Zaloty zostały przyjęte? Długo czekałeś na wyniki?

DAMIAN: Kilka tygodni.

BEATA: Ja wpadłam po uszy, bo nie spotkałam wcześniej faceta, który miałby taki konkretny plan na życie, a jednocześnie fantazję. Damian ma poważną pracę, zarabia pieniądze, ale można z nim konie kraść. Jak jest okazja, urżnąć się i wrócić nad ranem do domu. To jest seksowne. Zawsze wydawało mi się, że wyjdę za wysokiego bruneta. A wyszłam za niskiego blondyna w okularach. I teraz nie wyobrażam sobie, żebym wybrała innego.

DAMIAN: To jest kobieta mojego życia. Kocham ją za to, że co rano budzi się uśmiechnięta. Był moment kryzysu, ochłodzenia naszych kontaktów. Pamiętam, że wracałem wtedy do domu i bardzo mi jej brakowało. Nie miałem do kogo zadzwonić, chciałem wykręcić jej numer. Mocno sobie to przemyślałem. Oświadczyłem się, bo wiedziałem, że nie mogę bez niej żyć, że marzę, żeby zawsze była przy mnie.

GALA: I nie przeszkadzało ci, jako mężczyźnie, że będziesz żył w cieniu gwiazdy?

DAMIAN: Ja jestem bardzo dumny z Beaty. Poza tym moja żona jest malutka, rzuca niewielki cień. I reaguje alergicznie na słowo gwiazda.

GALA: Dlaczego?

BEATA: Nie jestem przecież aktorką ani piosenkarką. Słowo gwiazda jest przypisane do życia scenicznego, do sztuki. Dziennikarstwo ma się nijak do gwiazdorstwa. Nie lubię, kiedy ludzie odnoszą się do mnie z atencją i adoracją. Krępuje mnie to i to nie jest kokieteria. Swego czasu mówiłam nawet, że pracuję na poczcie, żeby nie przyznawać się do telewizji. Kiedy jakiś mężczyzna zbyt natarczywie prawi mi komplementy, robię się malutka i najchętniej bym uciekła. Choć jest mi bardzo miło, że wzbudzam zaufanie. Lubię rozmawiać z widzami, są bardzo spostrzegawczy, wyczuwają każdą nienaturalność.

GALA: Telewizyjna Agencja Informacyjna to trudne miejsce. Upolitycznione. Ty jesteś tam już 7 lat. Jaką strategię przyjęłaś?

BEATA: Z całej siły staram się dobrze pracować i naprawdę lubię być wśród ludzi. Zachowuję dystans i zdrowy rozsądek. Nie rzucam się w wir towarzyskich spekulacji, kółek zainteresowań.

GALA: Podobno redakcje informacyjne to arena walki. Faksy z newsami podkradane kolegom, intrygi. Jak w tym przetrwać?

BEATA: Czy to, że zdarzy się, że ktoś podkradnie faks, to znaczy, że cała telewizja jest taka? Są osoby, które rzeczywiście przychodzą do telewizji robią karierą po trupach, albo ludzie, którzy biadolą, przesiadują godzinami na plotach. Ale tacy są wszędzie, niezależnie od branży.

GALA: A co z ambicjami zawodowymi?

BEATA: Jestem ambitna i nie odpuszczam sobie. Przecież ja cały czas się uczę. Jestem prezenterką, reporterką, robię materiały do Teleexpressu i Teleplotek. Bardzo chcę robić własne reportaże, bo mogę się wykazać, rzetelnie, ale po swojemu, pokazywać swój punkt widzenia. To jest to, co mnie kręci.

GALA: A Wiadomości? Czy jest szansa, żebyś w przyszłości prowadziła ten program?

BEATA: Czas pokaże. Śni mi się własny program, który byłby połączeniem Sprawy dla reportera Elżbiety Jaworowicz, Gorączki Małgorzaty Domagalik z odrobiną Ewy Drzyzgi i jej Rozmów w toku. Elegancki jak Smaki ciemności Grażyny Torbickiej. Talk show poruszający problemy społeczne z emocjonalnym kobiecym podejściem do życia.

GALA: Czy Magda Mołek nie sprzątnęła ci jakiejś szansy sprzed nosa?

BEATA: Nie jesteśmy konkurentkami. Magda pełni inną funkcją, jest w Oprawie Jedynki.

GALA: Znana amerykańska dziennikarka Barbara Walters jest nadal dla ciebiewzorem osobowości telewizyjnej?

BEATA: I Tadeusz Sznuk. Jego opanowania brakuje wielu dziennikarzom, nawet tym świetnym. W telewizji należy unikać nadmiernego okazywania uczuć i emocji. Ważny jest umiar, klasa.

GALA: Czego nie lubisz w swojej pracy?

BEATA: Tego, że Teleexpress jest za krótki.


Wywiad z Beatą i jej męzem Damianem z Gali z marca 2004 roku.

Fotki z tego numeru w temacie "Zdjęcia".


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Arek
Administrator



Dołączył: 13 Sie 2005
Posty: 259
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 1:17, 27 Sty 2006    Temat postu:



Jeszcze zanim Fakt ukaże się w kioskach ja mam już dla was artykuł o Beacie z dzsiejszego wydania. Smile


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Artur
Moderator



Dołączył: 13 Lis 2005
Posty: 93
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 10:06, 27 Sty 2006    Temat postu:

No no...jeszcze przed ukazaniem się w kioskach. Nieźle Very Happy Pewnie masz jakieś wtyki w Fakcie?? Razz
Jak będę miał możliwość zeskanować pewien artykuł..to napewno go tu dodam. Powiem tylko, że jest naprawdę fajny...no i do tego..jakie śliczne foto Smile


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
andrut
Gość






PostWysłany: Śro 14:49, 08 Lut 2006    Temat postu:

a juz na niedługo Beata bedzie w programie ,,Mój pierwszy raz'' bo 1 lutego było nagranie tego programu z jej udzialem wiec chyba juz za niedługo powinien byc ten odcinek w telewizji jesli ktos wie dokladnie kiedy to niech powie
Powrót do góry
Artur
Moderator



Dołączył: 13 Lis 2005
Posty: 93
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 14:18, 17 Lut 2006    Temat postu:

Zatem zgodnie z obietnicami zamieszczam artykuł, który ukazł się w Auto Sukces. W sumie już dość dawno bo w numerze 9/2003 Ale myslę, że skoro jest tu taki ciekawy niewątpliwie dzial jak "Beata w prasie" to jak najbardziej powinien się ten artykuł tu znaleźć.
PS. Poza tym Beatka bardzo "niecodziennie" (czytaj: szałowo Very Happy ) wyglada na tej fotce. Jak dla mnie REWELACJA Razz

[link widoczny dla zalogowanych]


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Arek
Administrator



Dołączył: 13 Sie 2005
Posty: 259
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 23:11, 17 Lut 2006    Temat postu:

Dzieki wielkie Artur. Już troche tego o Beacie mamy. Smile

A wczoraj Super Express pisał nizbyt miło o Beacie i jej mężu:



Cytat:
Dworek Złotopolice odzyska świetność

- Na pewno odbudujemy dworek - mówi krótko Beata Chmielowska-Olech, która wraz z mężem i kuzynką jest właścicielką zabytku.


Skandal z rozbiórką dworku wyszedł na jaw jesienią 2004 roku. Bez wiedzy lokalnych władz i konserwatora zabytków nowi właściciele zburzyli ściany, dach i strop. Zostały tylko fundamenty.

Dostali po kieszeni

Mąż dziennikarki, który zlecił rozbiórkę, stanął za to przed sądem. Za samowolę budowlaną i naruszenie ustawy o ochronie zabytków Damian Olech dostał karę. - Grzywnę w wysokości 20 tys. złotych i taką samą nawiązkę na rzecz jednej z fundacji. Do tego koszty sądowe - mówi nam Robert Czerwiński, prokurator rejonowy w Grójcu.

Właściciele dworku zapłacili też 50 tys. tzw. opłaty legalizacyjnej.

Są ściany i strop

Teraz Olechowie muszą odbudować dworek do końca listopada. Czasu jest sporo, ale na razie są tylko ściany i strop. A wymagania, jakim musi sprostać zabytek, są spore.

Ponad 500 metrów powierzchni, spadzisty dach, z karpiówką ułożoną w koronkę, specjalne okna i elewacja nadająca pałacowo-dworski charakter. W środku - podłoga z desek, gdzieniegdzie kamienna posadzka i mozaika.

Piece tylko w filmie

- Można odtworzyć dawny wygląd dworku. Szczęście, że wnętrza były proste - mówi Marek Figiel, szef delegatury radomskiej Wojewódzkiego Urzędu Konserwacji Zabytków w Warszawie. - Stare piece, które widać w serialu "Złotopolscy", to tylko dekoracja do filmu. Gdyby były w dworku naprawdę, kosztowałyby fortunę. Nawet 8 tys. za kafel.



Niegdyś piękny


Dziś zabytkowy obiekt wygląda jak niedokończona budowa


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Artur
Moderator



Dołączył: 13 Lis 2005
Posty: 93
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 18:26, 18 Lut 2006    Temat postu:

ups..no to trochę narozrabiali jeśli to wszystko się zgadza Razz
PS. No rzeczywiście trochę się tego już nazbierało Smile Oby tak dalej. Jak dobrze pójdzie, to za niedługo znowu tu coś dodam.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Arek
Administrator



Dołączył: 13 Sie 2005
Posty: 259
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 22:13, 20 Lut 2006    Temat postu:



Widzieliście nową "Galę"? Beata na okładce!! [link widoczny dla zalogowanych] Można na stronie przeczytać także wywiad [link widoczny dla zalogowanych]

Skopiuje go także tu bo za jakiś czas może zniknąć:

Cytat:
Beata Chmielowska-Olech
Śmieję się i płaczę
BEATA CHMIELOWSKA-OLECH, popularna i lubiana dziennikarka "Teleexpressu", jest w ciąży. Targają nią emocje - od płaczu do śmiechu. Boi się o swój wygląd i karierę, ale wierzy, że wszystko dobrze się ułoży. Nie kupuje jeszcze ubranek, bo jest przesądna. Teraz z mężem DAMIANEM zastanawiają się nad wyborem imienia dla maleństwa.
Zanim poznała swojego męża Damiana, mówiła, że jest zakochana w telewizji. On, żeby na pewno ją zdobyć, oświadczał się dwa razy. Raz w Polsce, drugi raz w Stanach. Mają już mieszkanie, udane kariery i psa. Teraz będą mieli dziecko. Cieszą się ogromnie, ale nie wiedzą, czy to chłopiec, czy dziewczynka, bo nie otworzyli koperty z badaniami płci, którą dostali od lekarza.
GALA: Jak się pani czuje w piątym miesiącu ciąży?
BEATA CHMIELOWSKA-OLECH: Dziękuję, całkiem nieźle. Bywają dni, kiedy jest mi źle, ale to na szczęście zdarza się sporadycznie i ogólnie stan mój wprawia mnie głównie w euforię. Czuję radość i dumę.
GALA: Jestem ciekaw, co pani sobie pomyślała, patrząc na test ciążowy?
B.C.-O.: Pomyślałam, że muszę pobiec po drugi... bo nie uwierzę.
GALA: A co, wyszło, że pięcioraczki?
B.C.-O.: Nie, tylko nie spodziewałam się. Poprzedni rok, a zwłaszcza jego druga połowa, nie należał do najbardziej udanych. Miałam między innymi kłopoty ze zdrowiem. Zaczęło się od wirusowego zapalenia spojówek, skończyło na wyjątkowo paskudnym skręceniu stawu skokowego. Z nogą w gipsie raczej nie myśli się o potomstwie...
GALA: To nie było planowane maleństwo?
B.C.-O.: Oczywiście, że planowane, zawsze marzyłam o dziecku, z tym że akurat w ubiegłym roku tyle spraw skutecznie odwróciło naszą uwagę, że wynik testu naprawdę porządnie nas zaskoczył.
GALA: I od początku tylko euforia? A lęku pani nie czuje?
B.C.-O.: Pierwsze trzy miesiące to wielka plątanina uczuć. W jednej chwili radość, w innej bezradność. Miliony pytań i gonitwa myśli: czy sobie poradzę, co dalej z pracą, karierą, jak zmieni się moje życie, wygląd, czy podołam itp. Totalna huśtawka nastrojów, mieszanka szczęścia i rozpaczy, ogólnie wzmożona płaczliwość i wrażliwość - później to mija.
GALA: Jak zareagował mąż na wiadomość, że zostanie ojcem?
B.C.-O.: Bardzo się wzruszył, ucieszył, to była wspaniała niespodzianka. GALA: Niespodzianka? Bo jak dorośli ludzie idą do łóżka, to wiadomo, że z tego dzieci nie ma?
B.C.-O.: Właśnie, o to chodzi, że często długo nie ma i przestaje być zabawnie. Nam się udało, może między innymi dlatego, że o tym nie myśleliśmy aż tak intensywnie. Paradoksalnie brak starań w tym konkretnym przypadku daje być może lepsze efekty. W końcu my weszliśmy do tego łóżka w ramach tak zwanego pocieszenia się, gips mi ciążył... i zaciążył (śmiech).
GALA: W swoim programie o zdrowiu w telewizyjnej Jedynce radzi pani kobietom, żeby łamały nogi, by zajść w ciążę?
B.C.-O.: Raczej, by spróbowały na chwilę zapomnieć, jak bardzo chcą w nią zajść, i skupiły się na miłości i na partnerze. W programie "Popołudnie z Jedynką" rozmawiam między innymi z lekarzami o tym, jak radzić sobie z różnymi dolegliwościami, jak zapobiegać chorobom, jak żyć pięknie i zdrowo. GALA: A co jeszcze wydarzyło się w zeszłym roku, że był tak nieudany? Turbulencje w związku? B.C.-O.: Nie, nie, nie. Między nami wszystko gra, jestem nawet przekonana, że właśnie dlatego, że nasz związek jest taki mocny i trwały, daliśmy sobie radę.
GALA: To chodzi o ten dom w Złotopolicach?
B.C.-O.: Serialowych Złotopolicach, bo w rzeczywistości jest gdzie indziej. Mocno to przeżyliśmy.
GALA: Czytałem, że zburzyliście zabytkowy dworek.
B.C.-O.: To był cios prosto w serce. Nieuczciwa i nierzetelna gazeta pożywiła się naszym kosztem. Na początku rzeczywiście mieliśmy złych doradców i nie skompletowaliśmy dokumentacji potrzebnej do przeprowadzenia remontu. Choć na pierwszy rzut oka budynek jakoś się trzymał, jego stan był tragiczny - woda w piwnicy, dziurawy dach - jak to w budynku, który przez ponad piętnaście lat nie był zamieszkany. Mamy wymagane zezwolenia, nad pracami czuwa konserwator zabytków. Dwór stoi, a jak tylko miną mrozy, rozpoczynamy kładzenie dachu. Zajmujemy się też parkiem, chcemy, aby w dworze powstał ośrodek szkoleniowy i SPA.
GALA: A propos SPA ? Jak ciąża wpływa na pani wygląd? B.C.-O.: Odpukać, nie najgorzej. Przewrotnie mówiąc, pierwszy raz w życiu, choć przytyłam, nie jestem z tego powodu zrozpaczona! W końcu taki ciąży przywilej, a obserwując pracujące młode mamy, widzę, że choć trzeba się pilnować, spokojnie wraca się do swojej wagi. W sumie ciąża to same plusy, zresztą udowodnione naukowo. Amerykanie odkryli, że ciąża i macierzyństwo zwiększają sprawność umysłu, poprawiają pamięć i zdolność do nauki. Kobiety stają się bardziej pewne siebie i piękniejsze. O tym najlepiej wiedzą amerykańskie gwiazdy, bo tam już trwa tzw. baby boom.
GALA: Oglądalność "Teleexpressu" teraz skoczy?
B.C.-O.: Nie mam nic przeciwko temu, choć ona i tak jest bardzo duża, największa wśród programów informacyjnych.
GALA: A co dziecko zmieni w pani życiu?
B.C.-O.: Jeżeli to będzie chłopak, to może będę musiała nauczyć się podstaw gry w piłkę nożną.
GALA: A mąż od czego?
B.C.-O.: Będziemy grać we troje, chyba że synek będzie wolał pływanie. Zapatrzyłam się ostatnio na Pawła Korzeniowskiego i tak sobie pomyślałam, że gdyby urodził się chłopiec, tobym chciała, żeby też tak pięknie pływał. A jeśli będzie dziewczynka, to będzie prościej, bo...
GALA: Bo tańczyć już pani umie?
B.C.-O.: Tak. I pleść warkocze umiem, i dużo rzeczy z dzieciństwa mam nadal, to miałaby się czym bawić.
GALA: Trzyma pani to w pudłach w piwnicy?
B.C.-O.: Trzymam, gdzie się da, ogólnie nie lubię wyrzucać, bo przywiązuję się do rzeczy, w tej kwestii jestem sentymentalna. Gdy robię generalne porządki, to potem długo cierpię, bo wydaje mi się, że powyrzucałam najcenniejsze rzeczy. Teraz mam zmartwienie, bo mój pokój, który jest zastawiony książkami i pamiątkami, przeznaczymy na pokój dla dziecka. Póki będzie małe, jakoś upchnę tam łóżeczko.
GALA: Bo jak zacznie chodzić, to koniec.
B.C.-O.: Wtedy zrobię w końcu pawlacz.
GALA: Dzieciństwo spędziła pani w Turcji. Jakie ma pani stamtąd pamiątki?
B.C.-O.: Na przykład bransoletkę z okiem proroka odstraszającą złe moce. GALA: Co pani pamięta z Turcji?
B.C.-O.: Turcję znam bardzo dobrze, z przerwami spędziłam tam kilka lat. Na początku mojej szkoły podstawowej mieszkaliśmy w Ankarze. Moja mama jest orientalistką i pracowała w polskiej ambasadzie. Pamiętam duże żółwie w ambasadzie. Nad Morzem Egejskim z kolei zbierałam jeżowce, znalazłam raz skorpiona w ręczniku. Miałam masę dziecięcych przygód. Gdy zaczynałam studia, mama została konsulem w Stambule i już nie było tak fajnie. W Polsce miałam przyjaciół, swoje "dorosłe" życie, rękami i nogami broniłam się przed wyjazdem. Tylko trochę pomieszkałam z rodzicami, potem wynegocjowałam powrót do Polski i przez rok gospodarzyłam sama. Piękne studenckie czasy! Tylko mieszkanie było do remontu.
GALA: Wino na ścianach?
B.C.-O.: Nie, ale mocno ucierpiały dywany. A wracając do Turcji, to bardzo przyjemny kraj. Inna religia, mentalność, ale ludzie przychylni i bardzo lubią Polaków.
GALA: Polaków czy polskie blondynki?
B.C.-O.: Przede wszystkim lubią z nami handlować. A co do blondynek, to w Turcji co druga kobieta ma blond włosy, więc to już nie jest wielka atrakcja. Odniosłam wrażenie, że ta sympatia wynika z tego, że Turcy poniekąd są podobni do Polaków.
GALA: Lubią wypić?
B.C.-O.: Raczej chodzi o narodową gościnność. Gdy zapraszają do swego domu, ugoszczą, napoją i nakarmią. Są podobnie jak my bardzo rodzinni. GALA: To weźmy ich do Unii.
B.C.-O.: Gdyby to ode mnie zależało, dałabym im szansę. Choć nie przeczę, że jak każdy kraj mają swoje wewnętrzne problemy i konflikty.
GALA: Ile krwi tureckiej jest w pani?
B.C.-O.: Nie za dużo, ale coś tam we mnie drzemie. Moja praprababka była Turczynką.
GALA: A pani prapradziadek był przyjacielem Adama Mickiewicza...
B.C.-O.: Tak, należał do jego bliskich towarzyszy w Stambule w 1855 roku. Był obecny przy śmierci poety.
GALA: Ale nie zaraził się od niego cholerą?
B.C.-O.: Nie, ożenił się z Turczynką, córką paszy - generała w armii osmańskiej. Miał z nią syna Jana Łepkowskiego, mojego pradziadka, poetę, pisarza i historyka. Ciekawostką jest fakt, że pradziadek jako wybitny poliglota uczył języka następcę tronu, późniejszego ostatniego sułtana, Mehmeda VI. Po zakończeniu każdej lekcji skarbnik wraz z asystą wręczał pradziadkowi złoty pieniądz. Jan ożenił się z Włoszką, mieli córkę Marię, moją babcię, która w 1938 roku przyjechała do Polski studiować. Ale wybuchła wojna, babcia walczyła w AK, poznała tam dziadka i została w naszym kraju na zawsze. Bardzo się z dziadkiem kochali i bardzo mi ich brakuje. Minęło kilka lat, odkąd odeszli, a ja mam wrażenie, że to stało się tak niedawno.
GALA: Głębokie ma pani więzi rodzinne?
B.C.-O.: Tak. Mocno trzymamy ze sobą. Mam specyficzną rodzinę, bo to w większości naukowcy. Z jednej strony zdarza się, że zapominamy o swoich imieninach, ale z drugiej w razie potrzeby stajemy za sobą murem. W naszym przypadku powiedzenie, że z "rodziną najlepiej wychodzi się na zdjęciu", nie ma racji bytu.
GALA: Mąż będzie przy porodzie? B.C.-O.: On by nawet chciał, tylko ja nie wiem, czy chcę.
GALA: A jak znosił pani humory, płaczliwość?
B.C.-O.: A cóż to takiego? Trzeba pogłaskać po głowie, przytulić, wysłuchać i jest OK. Co tu takiego wielkiego znosić?
GALA: I dzielnie uczestniczy w kupowaniu śpioszków?
B.C.-O.: Jestem trochę przesądna i ostrożna, na razie nie ma mowy o kupowaniu czegokolwiek dla dziecka, przyjdzie pora, to załatwimy to w pół dnia.
GALA: A to dziecko, to już wiadomo, kto to jest?
B.C.-O.: Mamy kopertę, w której jest to napisane. Ale jeszcze jej nie otworzyliśmy (śmiech).
GALA: Więc imienia też jeszcze nie macie?
B.C.-O.: Nie. Z tym będzie chyba kłopot, bo wszystkie fajne są już zajęte w rodzinie. Ale coś wymyślimy. Jestem pewna, że jak się dzidziuś urodzi i spojrzymy sobie prosto w oczy, to imię nasunie się samo. Tak zrobiła moja mama, nadając mi imię po porodzie.
GALA: Szybko zamierza pani wrócić do pracy?
B.C.-O.: Mam nadzieję, że szybko. Nie wiem oczywiście, co się wydarzy. Ale ja nie mogę długo usiedzieć w domu, bo wtedy mi się wydaje, że trzeba cały czas coś sprzątać, a jak mnie nie ma, nie ma problemu.
GALA: Dziecko będzie sprawdzianem pani cierpliwości. B.C.-O.: Ależ ja z przyjemnością się będę dzieckiem zajmować, tyle że mam też swoje zawodowe plany i na pewno to pogodzę.
GALA: Będzie pani przychodzić do "Teleexpressu" z nosidełkiem?
B.C.-O.: A czemu nie? Jestem pewna, że nikomu by to nie przeszkadzało, przecież nie ja pierwsza i nie ostatnia w telewizji będę miała dziecko.
GALA: Dziś informacje podają Beata Chmielowska-Olech z córką lub synem! B.C.-O.: Teraz przecież w firmach kobiety, które karmią piersią i wracają szybko do pracy, mają nawet specjalne pokoje.
GALA: Super. A gdzie tak jest?
B.C.-O.: W Europie prawie wszędzie, a w Warszawie widziałam na przykład w jednym z holenderskich banków.
GALA: Pokazaliście to w "Teleexpressie"?
B.C.-O.: Powinniśmy (śmiech).
autor: Roman Praszyński


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Artur
Moderator



Dołączył: 13 Lis 2005
Posty: 93
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 12:07, 21 Lut 2006    Temat postu:

Wywiad bardzo ciekawy. No i co najbardziej mi się podobało...kiedy pani Beata opowiada trochę szczegółów o swojej rodzinie. Przyznam, że wyjątkowo interesujące i ciekawe ma pochodzenie Smile
PS. Czasem żałuję, że nie jest to takie łatwe i proste, żeby móc sobie po prostu usiąść i porozmawiać z panią Beatą...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
surfer
Gość






PostWysłany: Wto 14:00, 21 Lut 2006    Temat postu:

Zaczynamy sprzedawac brzuch , co? martwi sie tylko o prace i kariere! A co to za kariera szczerzy sie z tego okienka telewizyjnego i nie biora jej do zadnych powaznych programow czy imprez telewizyjnych. Ani razu nie powiedziala byleby dzioecko bylo zdrowe. Tylko Ja, ja , ja!!!!! Nie lubie jej.
Powrót do góry
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum TELEEXPRESS Strona Główna -> Beata Chmielowska-Olech Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony 1, 2, 3  Następny
Strona 1 z 3

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Programy
Regulamin